Las Vahlis. Przepiêkny las, rozci±gaj±cy siê zaraz przy wiosce Sharin. Od strony wioski, kawa³ek wg³±b lasu znajduj± siê domy, zbudowane na, a raczej w pniach drzew, tych grubych i masywnych. Drzewa w lesie s± bardzo wysokie, maj± bardzo grube pnie i ogromne, gêste korony drzew. (Na podst. lasu Nocnych Elfów z World of Warcraft) Miêdzy drzewami znajduj± siê niema³e przestrzenie, a to przez ich wielko¶æ. Nie potrzebne jest, by ros³y zaraz obok siebie do tego, ¿eby niebo by³o ca³e przys³oniête li¶æmi ich koron. Mimo piêkna lasu, trzeba uwa¿aæ na ró¿ne zwierzêta, które, jak w przyzwoitym lesie, s± tutaj - chocia¿by nied¼wiedzie, pantery czy te¿ wilki.
Offline
Shikaar
Po podró¿y wróci³ z odleg³ego kontynentu, jakim by³ Morii, do swojej rodzinnej wioski, przy okazji dostarczaj±c pewien list od kowala z Avalon'u. Z chêci± wróci³ na kontynent Ansenter. Teraz przechadza³ siê po lesie i ju¿ dosyæ zmêczony wêdrówk±, postanowi³ odpocz±æ. Wbieg³ na jedno z wysokich drzew z rozpêdu. By³ to nie byle jaki wyczyn, na tak wysokie drzewo nie³atwo jest wbiec. Przysiad³ na masywnym konarze, os³oniêty li¶æmi drzewa. Rozgl±daj±c siê, zauwa¿y³ jakie¶ ¶wiate³ko w dole, kilka metrów jak nie kilkana¶cie od drzewa. Na razie wola³ nie schodziæ, siedzia³ tylko i przypatrywa³ siê.
Offline
Shikaar
Zosta³ jednak zauwa¿ony. D³oni± odchyli³ ga³±¼ li¶ci, by widzieæ go wyra¼niej. Mia³ ju¿ co¶ mówiæ, ale us³ysza³ kobiecy g³os z nut± wyra¼nej pretensji. Westchn±³ ciê¿ko. Zeskoczy³ z drzewa, palcami "jad±c" po pniu, by nieco z³agodziæ upadek. Spad³, zginaj±c kolana, ale zaraz siê rzecz jasna wyprostowa³.
- Niech siê panienka nazbyt nie denerwuje. - powiedzia³ ze spokojem w oczach jak i g³osie. - Czy po mêcz±cej wêdrówce nie mogê odpocz±æ na konarze? - ci±gn±³ dalej. - W koñcu ten las nie jest niczyj± w³asno¶ci±, nie wiem w czym przeszkadza moja chêæ odpoczynku.
Offline
U¿ytkownik
Valentino
(Off:Kuzynko, nie bierz do siebie tej scenki mi³osnej. XD)
- Metia???- Wsta³. Przesta³ graæ. Rozsun±³ krzaki. Za nimi, ujrza³ swoj± ukochan± i tego mê¿czyznê. - Metia... Skarbie...-
Podbieg³ do nich, os³aniaj±c Metiê. - Zostaw w spokoju moj± ukochan±, inaczej za¶niesz na ³odydze najwiêkszego drzewa w tym lesie! Wtedy to ju¿ nikt ciê nie zobaczy...- Po czym odwróci³ siê do Metii.- Kochanie...- Zacz±³ namiêtnie ca³owaæ swoj± partnerkê. Gdy skoñczy³ zaprowadzi³ j± do ogniska...
Ostatnio edytowany przez Valentino (2010-09-26 18:51:51)
Offline
Shikaar
Dla Elfa by³a to sytuacja dziwna. Nie móg³ z jakiego¶ niby powodu na drzewie odpoczywaæ, i najwyra¼niej odzywaæ siê do tej kobiety. Wypu¶ci³ powietrze z ust. Poprawi³ ko³czan ze strza³ami, przewieszony przez plecy.
- W±tpiê, bym siê da³. - odpar³. - Zreszt±, czy ja co¶ jej robiê? - uniós³ praw± brew. Wzruszy³ sam do siebie ramionami. Odwróci³ siê od nich i poszed³ odpocz±æ gdzie indziej.
- Swoj± drog±, ciekawa muzyka... - powiedzia³ jeszcze przez ramiê i odszed³ dalej.
Wszyscy jakby maj± pretensje, co zrobiæ...
Offline
U¿ytkownik
Valntino
- Skoro tak... To mo¿e mia³by¶ ochotê przek±siæ z nami strawê?- Po czym wyci±gn±³ flet. - Je¶li tak ci siê podoba moja muzyka, mogê dost±piæ tego zaszczytu i zagraæ jakie¶ stare, piêkne piosenki...- Po czym wskaza³ krzaki. - Tam jest ognisko, mo¿e tam usi±dziemy?- Spyta³ siê do¶æ ³agodnym tonem.
Offline
Shikaar
Zatrzyma³ siê na propozycjê Elfa. Zastanowi³ siê. W sumie, czemu nie - nie wzgardzi³by jakim¶ jedzeniem. Byle siê znowu jako¶ dziwnie nie zachowywali, to bêdzie dobrze. Praw± rêk± z³apa³ siê na moment za podbródek, ale zaraz spu¶ci³ j± i odwróci³ siê. Przygl±dn±³ siê Elfowi.
Dobra, co mi szkodzi...
- Hm, niech bêdzie. - powiedzia³ i podszed³ bli¿ej. Na s³owa o ognisku skin±³ g³ow± i tam te¿, obok niego - usiad³.
Offline
U¿ytkownik
Valentino
Wiêc, gdy ju¿ usiad³, zacz±³ opowiadaæ o sobie.- Nazywam siê Valentino, ostatni z rodu Tavr. Jestem bia³ym magiem. Jestem os±dzony o morderstwo 5 o¶ob. Pochodzê z tutejszej wioski, jednak tu te¿ nie za bardzo mnie lubi±. A Metia, z kolei, jest pos±dzany o czarn± magiê. Ona próbujê udowodniæ, ¿e nie ka¿dy ciemny mag musi byæ z³y. Jeste¶my par± od niedawna. Metia chce odnale¼æ ostatni rod centaurów, by udowodniæ swoj± wielko¶æ. I nie chcê, ¿eby spalili j± na stosie. A mnie udusili w mêczarniach...- Wyj±³ z plecaka butelkê rumu leczniczego, trochê mniej dobrego, ale zdrowego. - Wiêc... ¯yjemy sobie nawet dobrze. Po za tym, ¿e nie mamy do koñca wspólnych planów, to jednak siê kochamy. Jak ju¿ zrobimy, co do nas nale¿y, to wtedy we¼miemy ¶lub. Jednak za nim to siê stanie, minie du¿o czasu... No i nawet nie wiemy, czy do¿yjemy tej chwili. A potem tylko mi³e, spokojne ¿ycie... Takie jak mia³em za czasów dziecka.- Val schowa³ butelkê, po czym zacz±³ siê wpatrywaæ w piêkne, rude w³osy jego ukochanej.
Ostatnio edytowany przez Valentino (2010-09-29 14:16:31)
Offline
Shikaar
Usiad³ "po turecku" przy ognisku. Dziwi³ siê, jak siê dowiedzia³, Valentinowi. Ledwo co go zna, a ten ju¿ o sobie opowiada. Shikaar by tak nie zrobi³. Kto tam wie, z kim ma do czynienia? Lepiej najpierw kogo¶ bardziej poznaæ. Taki by³ on, ale najwyra¼niej Elf - nie. Równie¿ opowiedzia³ o tej kobiecie, Metii - jak us³ysza³. Opar³ ³okcie o kolana, palce splót³ a na nich opar³ brodê.
- Os±dzony o morderstwo? - odezwa³ siê, odwracaj±c wzrok ku Elfowi. - To z kim ja rozmawiam, co?
Offline
U¿ytkownik
Valentino
- Z mistrzem przejmowania kontroli nad ludzkim cia³em. To ju¿ nie jest bia³a magia. Jednak ja ich nie zabi³em. Jest jeszcze jaki¶ czarodziej, jednak, on siê nie litujê, tak jak ja. Jest bezpo¶rednim morderc±, nie to co ja albo Metia...- Wyci±gn±³ flet.- Mój ojciec mnie nauczy³ graæ, wiêc zagram...- Przy³o¿y³ flet do ust i zacz±³ graæ piêkny, elficki poemat o mi³o¶ci...
Offline
Shikaar
Niech to... Mo¿e nie byæ zbyt mi³o, jak siê na mnie porz±dnie wkurzy. Lepiej uwa¿aæ. - pomy¶la³, zbli¿aj±c do siebie nieznacznie brwi. Odchrz±kn±³ i u³o¿y³ je tak, jak wcze¶niej.
- Mhm... - mrukn±³. No to jeszcze pewnie pó³ biedy, skoro tak mówi... Dobrze ¿e na tamtego nie trafi³em. Gdy Elf zacz±³ graæ na flecie, Shikaar uzna³, ¿e tak jak wcze¶niej, ³adnie mu wychodzi. Sam niezbyt umia³ na czymkolwiek graæ, raczej gra na instrumentach go nie interesowa³a.
Offline
U¿ytkownik
Valnetino
Skoñczy³ graæ.
- Pos³uchaj: Zajmujê siê unieszkodliwianiem gro¼nych typów... Wiêc opowiem ci trochê o ludziach których musisz unikaæ.- Valnetino rozsiad³ siê wygodnie.
- Carveyas: Ten pirat nie raz ju¿ zawojowa³ inne okrêty, nie wpadnij czasem na Wyspê Czaszek, bo tam jest jego szajka... Inari: Ten okropny demon szaleje w Myagi. Jego to nawet unikaj, bo on zabija kogo chce. Nawet siebie. Konserwator: To ten, co podaje siê za mnie. Najniebezpieczniejszy z wszystkich...- Val przymru¿y³ lekko oczy.
Offline
Shikaar
Z tych ludzi, o których mówi³ Valentino, kojarzy³ tylko Carveyas'a. Natkn±³ siê na niego na morzu, nie by³o to mi³e spotkanie, lecz jego statkowi uda³o siê przed nim obroniæ. Mniej wiêcej, bo co¶ tam uda³o im siê niestety z³upiæ. "Inari" oraz "Konserwator", o których wspomnia³ byli mu raczej obcy.
- Mhm... - mrukn±³. Zawsze to nowe informacje, które mog± siê przydaæ. Wsta³ z miejsca. - Dziêki za informacje. Ja ju¿ siê bêdê zbiera³, powodzenia ¿yczê - powiedzia³. ¯yczenia by³y szczere, szczególnie po tym, co us³ysza³, jak Elf o sobie opowiada³. Skin±³ g³ow± w ge¶cie po¿egnania, odwróci³ siê i zacz±³ i¶æ przed siebie, konkretnie - szed³ w kierunku wioski. Gdy oddali³ siê ju¿ kawa³ek od towarzystwa stwierdzi³, ¿e przecie¿ mo¿e do wioski dostaæ siê szybciej. Zagwizda³ dono¶nie na palcach i zacz±³ czekaæ w miejscu. Rozgl±dn±³ siê po okolicy, oczekuj±c swojego wierzchowca. Spo¶ród gêstych krzewów wybieg³ kot wygl±daj±cy jak tygrys, jednak by³ od normalnego znacznie, znacznie wiêkszy. By³ jednak w ca³o¶ci bia³y, nie mia³ nawet ¶ladu czerni na swoim futrze. Z jego pyska na zewn±trz wystawa³y dwa d³ugie, widocznie ostre k³y. Podszed³ ju¿ powoli do Shikaar'a. Ten pog³adzi³ go bo wielkim ³bie.
- Dobrze, ¿e jeste¶ - powiedzia³ do niego, unosz±c k±cik ust. Podpar³ siê o niego praw± rêk± i wskoczy³ na grzbiet. - Podrzucisz mnie do wioski, co? - poklepa³ go po ³bie, a ten uniós³ go i rykn±³ g³o¶no, po czym pogna³ w kierunku wioski. Nocny Elf musia³ z³apaæ go mocno za futro, by nie upa¶æ, bo bieg³ z tak± prêdko¶ci±.
Offline